A ja z tym kubkiem yerba mate
Że na siebie straciłem patent
Albo polecieć jak najdalej
Tak poparzony przez ten talent
I zmieniam styl do tej gry i nie śpieszy się mi
Bo kilka słów na ten wiatr zamieniło się w pył
I chodzę sam, kroczę sam i odrzucam ten syf
Duża kropla na języku yerby spali pomysł
I weź pomyśl, ale nie wrzuć mnie do jednego wora
Chciałbyś mieć to albo to, to wykładam na stołach
A nie przypinam sobie łaty tego megalodona
Popijam troszkę taniej yerby, a nie świece na forach
Te złote zęby, a, złote sygnety a
Chcę więcej yerby, a, nie chce już świecić, tak
Polej mi Hennesy, nie będę więcej, zły
Nie mów o dupach, mi, proszę już nie mów
A ja z tym kubkiem yerba mate
Że na siebie straciłem patent
Albo polecieć jak najdalej
Tak poparzony przez ten talent
(A ja z tym kubkiem yerba mate)
I daj mi jeszcze więcej łyków yerby by pobudzić głowę
Wolę napić się spokojnie i nie dusić tego w sobie
Proszę powiedz, czemu widzisz we mnie problem?
Nie podwajaj go już i napraw te blizny sercowe
Niby to proste, a rodzisz tę rozmowę
Zbudowaliśmy totem i zamkneliśmy w kole
I miało już nie boleć, weź jeszcze herby dolej
Na bani mam twój portret, boję się ze przesolę
Wtulony w fotel, zmęczony twoim dobrem
I zakochany w tobie, uznaje za chorobę to
Długa nić, co tam po plątają normy on
Chyba chce żyć w tej muzyce już na dobre
A ja z tym kubkiem yerba mate
Że na siebie straciłem patent
Albo polecieć jak najdalej
Tak poparzony przez ten talent
(A ja z tym kubkiem yerba mate)
(Woah, yeah, yeah, parapapapa)